- Nie bardzo - odparłam.
Nagle z nieba spadła perlista kropla i rozbiła się o mój nos. Chwilę potem za nią podążyło kilka innych, aż w końcu zaczął lecieć ich grad.
- Deszcz? - zdziwił się Naix. - O tej porze?
- W końcu mamy wiosnę. To typowe - mruknęłam. - Jeżeli jednak mamy siedzieć na dworze, to proponuję skryć się pod jakimś dachem albo czymś w tym stylu. Nie wiem jak tobie, ale mi nie uśmiecha się przemoczona sierść.
Prędzej czy później i tak ociekaliśmy wodą, ponieważ szukanie kryjówki zajęło nam więcej czasu, niż przewidywaliśmy. W końcu jednak na którymś skwerze stała budka, a konkretniej kiosk. Daszek był nieco wysunięty przed budkę, więc zostawało trochę suchego miejsca.
Ułożyłam się tuż przy blaszanej obudowie, wyciągając daleko łapy i głośno ziewając. Przyjrzałam się nieco dokładniej zachmurzonemu niebu i z przykrością stwierdziłam, że słoneczne popołudnie zamieniło się w senną szarugę. Nie lubiłam takich zmian pogody, zwłaszcza, że wiosna była jedną z moich ulubionych pór roku.
Naix przysiadł na rogu i zaczął obserwować przemieszczających się chodnikami ludzi, dokładnie skrytych pod wielobarwnymi parasolami. Raz za czas przebiegł jakiś łaciaty kundelek, merdając wesoło ogonem i wskakując po kolei do każdej kałuży, którą napotkał.
Nawet nie pamiętam kiedy odpłynęłam do krainy snów. Obudziłam się szturchana przez psa o złotej sierści, na którego pysku jak zawsze widniał promienny uśmiech.
- Przestało padać - stwierdził. - A w związku z tym nieco zgłodniałem. Jakieś pomysły?
Wtedy z budki nagle wyszła starsza kobieta, a widząc nas, przykucnęła i pogłaskała każdego po kolei.
- Moje biedne psinki. Pewnie jesteście głodne - powiedziała łagodnym głosem. - Zaczekajcie tu, przyniosę wam coś do jedzenia.
- Nie mam zamiaru - szczeknęłam, choć ona raczej mnie nie zrozumiała. Zaśmiała się tylko i narzuciwszy palto ruszyła ku pierwszemu sklepowi zoologicznemu.
Wróciła po kwadransie z niewielką paczuszką psiej karmy. Potem wyjęła z tej swojej budki jakieś podstawki, przypominające nieco takie jak do doniczek, ale niezwykle czyste. Nasypała każdemu trochę zawartości zakupu, a następnie ustawiła nam przed nosami. Pałaszowaliśmy aż nam się uszy trzęsły.
Po zaspokojeniu głodu przyszedł czas na odrobinę rozrywki. Korzystając z okazji, że do parku przyszli ludzie ze swoimi pupilami, postanowiłam wprosić się do jednej z zabaw.
Niewysoka dziewczyna rzucała białemu owczarkowi czarny dysk, a ten zwinnie i szybko chwytał go do swojego pyska, po czym odnosił pani. W pewnym momencie, gdy ten przelatywał nad moją głową, wybiłam się wysoko i chwyciłam go tak, jak robił ów pies. Potem, choć niezbyt znałam kobietę, odniosłam jej frisbee i zamerdałam radośnie ogonem.
- Chodź, Naix. Przyłącz się - podbiegłam do goldena i usiadłam obok. - Chyba, że masz jakąś ciekawszą propozycję.
<Naix?>