środa, 30 kwietnia 2014

~*~

Z góry przepraszamy za naszą nieobecność na blogu. 
Jak sami zauważyliście nie było jeszcze żadnych konkursów, powoli zaczyna ubywać opowiadań, ale to wszystko nasza wina. Chwilowo blog pozostanie taki jaki jest. Za kilka dni -po krótkiej naradzie- zamkniemy go, lub dodamy parę nowości i poświęcimy mu więcej czasu ;3

Od Jewel - Poznanie

Jak zwykle Gabriela wyprowadziła mnie na spacer. Następnie poszła do pracy, a ja wyszłam przez "psie drzwi" na podwórko. Było ciepło - świeciło słońce. Mile ogrzewało moją sierść.
Spotkałam kota sąsiadów, który jak zwykle zaczął mi docinać. Nie zwróciłam na to większej uwagi i kilka razy przebiegłam się wokół domu. Usłyszałam szczekanie. Wyszłam poza furtkę i spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie. Psy wesoło biegały. Postanowiłam do nich dołączyć i się zapoznać.
- Cześć - powiedziałam sympatycznie.
- Witaj! Jestem Renessme.
- A ja Jewel.
Wymieniłam się imionami także z innymi psami, wszyscy byli bardzo mili. Z chęcią włączyli mnie do zabawy. Po godzinie poszłam odpocząć chwilę przy małym jeziorku. Napiłam się i znów wkręciłam do rozrywki.

Tak minął mi cały dzień. Wieczorem stanęłam na balkonie - patrząc w niebo. Było ciemne niczym heban, a gwiazdy świeciły jak najjaśniejsze perły. Wokół mnie krążył setki myśli; czy psy, które dziś poznałam mogą się stać moimi przyjaciółmi?
Drzwi się otworzyły. Do domu weszła moja, smutna właścicielka.
- Jewel, gdybyś tylko wiedziała... - powiedziała ze łzami w oczach. - Przeżyłam z nią tyle pięknych chwil...
"Mów do rzeczy" - myślałam.
- Ann miała ciężki możliwe, że nie przeżyje...
I ja posmutniałam. Lubiłam Ann, to przecież siostra Gabby. Tak bardzo chciałam ją pocieszyć, ale ona nie rozumiała mojego szczekania...

Nowy Suczka! Powitajmy Jewel

Jewel
Husky
Autor: Draska

Witamy z wielką radością Jewel! Jak pewnie zauważyliście mieliśmy małą przerwę...Ale to później. 
Jewel, chcę Ci życzyć wszystkiego dobrego w sforze, abyś spełniła tu marzenia i poznała wielu przyjaciół, oraz przeprosić Cię, że tyle musiałaś czekać na wstawienie formularza >.<


sobota, 19 kwietnia 2014

Od Lawliet C.D. Naix'a

Pięknymi suczkami, pomyślałam. Brzmi jak typowy tekst typowego podrywacza. Rozum podpowiadał mi, abym czym prędzej zrezygnowała z kontynuowania tej znajomości, ale przecież Naix był inny. Rozumu nie zawsze też trzeba się słuchać.
- Emm, naprawdę uważasz, że jestem piękna? - zapytałam spoglądając mu w oczy. Nie oczekiwałam odpowiedzi, wystarczył szczery uśmiech. Taki, jaki zwykłam u niego widywać.
Dookoła panował mrok. Co jakiś czas jakaś latarnia rzucała na chodnik blade światło. Ludzi było co raz mniej, w miarę jak oddalaliśmy się od centrum.
Senność dawała mi się co raz bardziej we znaki. Wodziłam wzrokiem za jakimś miejscem do spania. Golden to zauważył i powiedział:
- Nie tylko ty jesteś śpiąca. Idziemy do tego twojego cudownego, opuszczonego domu?
- Zobaczymy, czy mnie wpuszczą - zaśmiałam się, przypominając sobie ostatni incydent z atakiem nietoperzy.
- A co do tego twojego pytania... - zawahał się. Spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
<Naix? Wybacz, brak weny>

Od Gold'a C.D. Renesmee

- Jasne. - powiedziałem - Jeżeli nie spróbujemy, nigdy nie dowiemy się jak to jest. -
Pocałowałem ją. Tą noc spędziliśmy pod gołym niebem. Patrzyliśmy się w gwiazdy, które świeciły jakby tylko dla nas... Było pięknie. Mimo, że przez długi czas nie padło żadne słowo, czułem, jakby między nami rozlewał się pełen potok wyrazów. Popatrzyłem jej w oczy. Widziałem w nich wszystko.... Radość i szczęście...
<Nessie?>

czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Renesmee C.D. Gold'a

Nie wiedziałam co powiedzieć. Słowa Gold'a mnie zamurowały.
-Gold, bardzo się różnimy, nie wiem czy coś z tego wyjdzie - powiedziałam z żalem. Gold to wyjątkowy pies i bardzo go lubię, lecz czy to miłość?
-Nawet nie spróbowaliśmy być ze sobą, skąd możesz wiedzieć, że nic z tego nie wyjdzie? -zapytał rozczarowny.
-Gold, jeśli się zgodzisz będą zaszczycona być z tobą, lecz nie gwarantuję udanego związku, jednak chcę spróbować. To jak, będziemy razem? - zapytałam z uśmiechem

<Gold> takie trochę zawiłe, ale taka jest Nessie xD>

Od Gold'a C.D. Renesmee

- Uczyń mnie najszczęśliwszym psem na świecie i weź go, proszę. Będziesz w nim pięknie wyglądała. - powiedziałem
Założyłem delikatnie prezent na jej szyję. Ness uśmiechnęła się. Podsunąłem jeden z talerzy prosto pod nos suczki. Gdu go otworzyła, zobaczyła smakowitego królika w sosie własnym z żurawiną do smaku. Ja na początek wybrałem pyszny comber z sarny. Gdy skończyliśmy jeść, przyszedł pies ubrany w białą koszulę, czarny garnitur oraz muchę. Na tacy niósł dwa kieliszki i kilka rodzajów wina. Postawił wszystko na stole.
- Wolisz Haut-Medock, Grave, Grand Reserva czy może Cabernet Sauvignon? - zapytałem
Ness chyba nawet nie do końca wiedziała o co mi chodzi, więc zacząłem jej tłumaczyć.
- ... Osobiście polecam Cabernet Sauvignon, wyśmienite wino! Jest niezwykle aromatyczne. I pdzede wszystkim ma dobry rocznik! - skończyłem w końcu
Renesmee zgodziła się. Kelner otworzył wino i nalał troszeczkę do kieliszka. Tak jak myślałem - chwilę potem nastąpiła degustacja a iż wino było pyszne Nessie poprosiła o nieco więcej.
- A pan? - zapytał mnie kelner
- Ja po proszę białe, rustykalne Chardonnay. Przynajmniej rocznik 1999! -
W końcu wybiła północ, a my nadal rozmawialiśmy, piliśmy wino i jedliśmy różne przekąski. W końcu zacząłem:
- Wiesz.... Myślę, że czuję coś więcej do Ciebie. Nie tylko szczerą przyjaźń... -
Bałem się, że Nessie pobiegnie do domu i nie będzie chciała mnie znać, ale tak nie było.
<Ness?>

środa, 16 kwietnia 2014

Od Renesmee C.D. Gold'a

-Gold, ja nie mogę tego przyjąć - powiedziałam stanowczo. Nie wiedziałam, że Gold będzie chciał mi toś tak pięknego ofiarować - Jestem pełna wdzięczności, jednak nie musiałeś tego robić.
-Jednak nalegam byś to wzięła - powiedział z szerokim uśmiechem na pyszczku i podsunął prezent bliżej mnie.
-Gold, naprawdę to wszystko jest piękne, kolacja i w ogóle, ale przecież taki naszyjnik nie świadczy o tym czy się przyjaźnimy i bez tego przecież jesteśmy zgranym duetem - uśmiechnęłam się do psa trącając go lekko nosem w geście takim jak ludzkie przytulenie. - Poza tym naszyjnik musiał cię kosztować fortunę, nie chcę byś specjalnie dla mnie się wykosztowywał.

<Gold?>

Od Lawliet C.D. Golden Leaf'a

- Czyś ty już kompletnie oszalał?! Martwiłam się, że coś ci się stało - powiedziałam, łapiąc nerwowo powietrze. Podpłynęłam do brzegu i wypełzłam na niego leniwie, po czym otrzepałam się z wody. Golden natomiast wciąż zażywał przyjemnej kąpieli.
Ułożona na miękkiej trawie, suszyłam się w słońcu i rozmyślałam… teoretycznie o wszystkim. O tym jak kamyki przesuwają się w wodzie pod naporem nurtu, o tym jak liście szeleszczą zachęcane przez lekkie podmuchy wiatru. Wszystko wydawało się w tamtej chwili takie proste, błahe. W rzeczywistości, każda rzecz jest milion razy bardziej skomplikowana, a życie wymaga stałych poświęceń i podejmowania trudnych decyzji.
Na kamyku obok mnie przysiadł niewielki, kolorowy ptaszek. O ile mnie wzrok nie mylił, była to sikorka bogatka. Zaczęła energicznie rozłupywać na nim niewielkie ziarenko, lecz te stale uciekało jej spod dzioba. Nie było to specjalnie interesujące, ale nie mając nic innego do robienia, zaczęłam przyglądać się puchatemu stworzonku.
- Aż tak ciekawi się to ptaszysko? - parsknął Leaf, po czym szczeknął, odganiając ptaka. Pokręciłam łbem i przewróciłam się na bok. - Jeżeli dobrze pamiętam, jeszcze jakieś trzy godziny temu siedziałaś w fontannie i narzekałaś, że poparzyło cię słońce. Teraz jakby nigdy nic opalasz się i nie wyglądasz, jakbyś odczuwała jakikolwiek ból. Coś mi tu nie gra…
- Ech, nigdy nie zrozumiesz nas, kobiet - westchnęłam. - Skoro nic mnie już nie boli, to mam prawo chociażby wysuszyć sierść. Tak właściwie chodźmy coś zjeść. Głodna jestem.

<Golden Leaf? Przepraszam, że tak długo>

wtorek, 15 kwietnia 2014

Od Gold'a

Była godzina 20.30. Zjawiłem się pod domem Nessie. Suczka akurat wybierała się na spacer, jednak widząc mnie postanowiła, że Cler może chwilkę poczekać. Zaprowadziłem ją do lasu. Najwyraźniej zdziwiła się widząc to, co dla niej przygotowałem. Na niskim stole leżał piękny obrus. Na nim wystawna kolacja i piękne świeczki. W około stały również kwiaty i inne dekoracje. Renesmee chyba nie do końca wiedziała z jakiej to okazji i co ma robić, więc zaprosiłem ją do stołu. Odszedłem na chwilę i wyjąłem małe pudełeczko ze skrytki w jaskini. Otworzyłem je przed golden retrieverką. Zobaczyła naszyjnik z czystego złota z srebrnymi dodatkami.
<Ness?>

Od Gold'a "Zabójcze Wspomnienia"

Przeskoczyłem przez płot. Mimo nie zbyt dobrego lądowania biegłem dalej. Mniej sprawny człowiek zaprzestał pogoni. Klnąc wygrażał mi i obiecywał straszliwą zemstę. Po co się tak denerwował? Przecież wziąłem tylko kilka kiełbasek. Ze swoją zdobyczą w pysku truchtałem dumnie w kierunku Ulicy Marzeń. Zamierzałem iść do Nessie. Byłem już tylko kilkanaście metrów od celu, gdy usłyszałem nieprzyjazne warknięcie. Zaparło mi dech w piersiach. Strach "związał" mi łapy sznurem, nie pozwalając na żaden ruch. Sparaliżowany, z duszą na ramieniu stałem jak kamienny posąg. Przeciągłe złowrogie szczeknięcie ze strony przeciwnika... Nie mogłem w to uwierzyć. Czyżby mój doskonały słuch mnie zawodził? Obróciłem się powoli. Niestety, moje przypuszczenia się sprawdziły... To był Diablo. Z wysoko podniesionym łbem krążył w okół mnie z obnażonymi kłami, warcząc co kilkanaście sekund.
- Hmm... Znowu odwiedzasz skromne progi Beverly Hills? - zapytał z szyderczym uśmiechem na pysku Przez chwilę nie odzywałem się. Nie śmiałem nawet wziąć głębokiego, głośniejszego oddechu. Nie mogłem się oswoić z myślą o powrocie mego prześladowcy. Byłem pewny, że ten rozdział mego życia zamknąłem raz na zawsze. Patrząc na Diabla od razu przypomniał mi się Brandy, mój brat. Po moim pysku spłynęła łza. Myślałem o tych kilku mrożących krew w żyłach chwilach, gdy Brand leżał zakrwawiony na piekącym asfaltem, a ja uciekałem co sił. Nie pomogłem mu...
C.D.N.

Od Gold'a C.D. historii Naix'a

- No cóż... Można spróbować! - powiedziałem z nieco udawanym entuzjazmem
Naix był na prawdę zaabsorbowany zabawą, więc nie zauważył jak odbiegłem na chwilkę. Zauważył moją nieobecność dopiero wtedy, gdy od bezsensownych ataków na wodę oderwał go smakowity zapach mięsa. Odwrócił się i zobaczył jak taszczę z trudem ogromną kość, na wpół ogryzioną z mięsa.
<Naix?>

Od Naix'a C.D. Lawliet

- Ty?! Milczkiem? - zaśmiałem się, a ona lekko spuściła łeb. Przypomniałem sobie jej długie wypowiedzi.
Co prawda były bardziej podobne do prywatnych rozmyślań, do których wtargnął jakiś nieproszony gość w stylu ja, ale jednak były rozmową. Poważną rozmową.
- Zazwyczaj, taka jestem. - odparła, łypiąc na mnie oczami, ale wciąż będąc zwróconą ku dołu.
- Cóż, ja lubie poznawać nowych i póki nie chcą mnie zabić to jest dobrze. - uśmiecham się, patrząc na niebo. - Nigdy nie mam oporów przed spędzaniem czasu z innym, zwłaszcza pięknymi suczkami, po prostu taki jestem. Nic nie poradzę.
Czekanie na odpowiedz, umilałem sobie, spoglądaniem na obłoki, które leniwie sunęły po niebie, niczym papierowe łodzie w stawie.

Od Naix'a C.D. Gold'a

Przechyliłem łebek w starym, zabawnym zwyczaju. Moje oczy wpatrywały się w niego intensywnie, a on robił to samo. Nie byliśmy typami, którzy spuszczą oczy lub odpuszczą po oberwaniu wyzwiskami, ale czasami robiliśmy wyjątki. Tak jak ja teraz - kiwający pyskiem i odwracający wzrok na fontanny.
- Co robisz? - zainteresował się Gold po dłuższej chwili.
Kłapnąłem raz jeszcze na wode i spojrzałem na niego:
- Bawie się. Chcesz się dołączyć? - wymusiłem uśmiech w stronę nowopoznanego.

< Gold? >

środa, 9 kwietnia 2014

Od Syberii C.D. Loser'a

Przed nami ukazała się urocza, wystawna restauracja. Przez dokładnie wyczyszczone szyby można było zobaczyć siedzących w środku ludzi, ubranych w eleganckie stroje. Stoliki były suto zastawione najwyborniejszymi potrawami, jakie można było tylko sobie wymarzyć - od zwykłych rolad nadziewanych warzywami, po koktajle z krewetek przystrojone aromatyczną miętą.
- Tędy proszę - uśmiechnęłam się, prowadząc Loser’a wąskim przesmykiem na tyły tegoż cudownego miejsca.
Usiadłam pod drzwiami prowadzącymi do zaplecza i zaszczekałam kilka razy. W środku rozległ się odgłos kroków, potem tłuczonego szkła, kilku przekleństw, aż w końcu zza drewnianej ramy wychylił się drobny, krępy chłopak. Miał może z szesnaście lat i jeżeli dobrze pamiętam, to (na jego nieszczęście) pracował na zmywaku. Owszem, posiadał ambicje na sławnego mistrza kucharskiego, ale początki jak na razie nie były dla niego zbyt przyjemne.
- Cześć Szymon. Przyprowadziłam właśnie kolegę, masz coś dla nas? - zapytałam się go, choć ten na sto procent nie zrozumiał ani słowa. Mimo to uśmiechnął się, pogładził mnie i Loser’a po głowie, po czym przyniósł w misce trochę pieczonej polędwiczki. - Smacznego. - dodałam, gdy zabieraliśmy się do jedzenia.
Po napełnieniu naszych żołądków, zaczęliśmy bez celu wędrować po centrum Beverly Hills. Nie unosiłam głowy, mówiłam cicho, a czasem odpowiadałam tylko krótkimi „Yhmm”. Jak duża część żywych istot, nie lubiłam ruchu po posiłku. Wolałam jak parka naszych kotów, Koko i Mello, wylegiwać się w słońcu i drzemać, przymykając jedno oko.
- Nie chciałbyś może położyć się pod jakimś drzewem czy coś? Jakoś niespecjalnie chcę teraz wybierać się na spacer, zwłaszcza, że mój brzuch został wypełniony po same brzegi - powiedziałam i zwróciłam wzrok na owczarka idącego obok mnie.
Loser wydawał się być psem radosnym, pozytywnym i optymistycznie nastawionym do świata. Zdecydowanie wolałam takie osoby do towarzystwa, niż zamknięte w sobie ponuraki. Aczkolwiek muszę przyznać, że osoby nieśmiałe są z pewnością ciekawszymi postaciami.

<Loser? Burżuazja, a jak xD>

sobota, 5 kwietnia 2014

Od Loser'a C.D Syberii

Cieszyłem się że nowo poznana suczka zaproponowała aby pójść coś zjeść, ponieważ mój brzuch zaczynał, coraz to głośniej, burczeć z głodu.
- No, zgoda. Zaczynam być głodny. - szczeknąłem. - Więc prowadź.
Puściłem Syberię przodem i bacznie obserwowałem jej drobne, ale eleganckie kroki. Miała w sobie to coś...
- Ej, znasz tu już kogoś? - zakończyłem, tą niezręczną ciszę pomiędzy nami.
- No tylko alphę...
- No i mnie. - uśmiechnąłem się i nie wiem dlaczego... puściłem do niej oczko.
- Tak, ciebie też.
Ogółem miałem taką cichą nadzieję że suczka nie zauważyła gestu posłanego w jej stronę...

- No to jesteśmy - odrzekła.
Byłem wpatrzony w moje łapy i nawet nie zauważyłem kiedy Syberia stanęła. Wpadłem na nią, dzięki czemu samiczka upadła, a ja na nią.
- Yhh... przepraszam... - podkuliłem ogon i pomogłem jej wstać.
Podniosłem głowę i ujrzałem miejsce do którego zmierzaliśmy, był to...

<Syberia? Cóż to było? XD>

Od Losera C.D Catherine

- O, Renesmee. Całkiem niedawno cię szukałem, ale że nigdzie nie mogłem znaleźć, to musiałem rozwiązać sprawę na własną rękę, a właściwie łapy.
- No to dobrze. - suczka się uśmiechnęła, jeszcze chwilę porozmawialiśmy i odeszła.
- Długo tu jesteś? - odparłem, podnosząc uszy.
- Nie, niedawno się przeniosłam. A ty?
- Ja też. Dokładnie wczoraj. - zaśmiałem się lekko, jakby sam do siebie. - Czyli oprowadzkę, musimy zrobić zdając się na naszą psią intuicje.
- Na to wygląda. To gdzie najpierw?
- No to może, no to może... - powtórzyłem. - To może na zachód?
- Zgoda. - kiwnęła głową. - Prowadź.
Zaczęliśmy iść w stronę zachodzącego słońca, ponieważ warto wspomnieć że powolnymi krokami zbliżał się wieczór.

<Gdzie nas zaprowadzę? XD>

wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Syberii C.D. Loser'a

Gdy ukradkiem przeciskałam się przez wąską szczelinę w płocie, Georgia właśnie kłóciła się z jakimś kupcem przez telefon. Słyszałam coś o „niedorzecznych ofertach”, „głupstwach” i innych tego typu rzeczach.
Nie uszłam daleko, gdy usłyszałam za sobą ciche stukanie pazurów o chodnik. Nim zdążyłam się obrócić, usłyszałam radosne „Cześć”.
Owczarek przedstawił mi się jako Loser, spytał o mój pobyt w Beverly Hills i inne, dość podstawowe sprawy. Potem sama zaproponowałam mu oprowadzenie po najważniejszych miejscach, a skoro pies nie oponował, od razu zabraliśmy się do zwiedzania.
- Czyli powiadasz, że trochę już tutaj mieszkasz? - zaczął po chwili ciszy.
- Dość długo, ale baaardzo, ale to bardzo rzadko bywam w bardziej zatłoczonych miejscach, na przykład w centrum - odparłam. - Zazwyczaj spaceruję po przedmieściach i okolicznych, oddalonych od zgiełku parkach. Nie lubię, gdy masa ludzi patrzy się na moją szyję, wertując, czy posiadam obrożę.
- Czyli masz właściciela? - mruknął.
- Owszem, mam. Moim zdaniem, nawet najlepszego pod słońcem. Można powiedzieć, że Georgia należy do elity posiadaczy własnych firm, w związku z czym nie mogę narzekać na niedostatek - uśmiechnęłam się, a Loser odwzajemnił gest.
Zatrzymałam się na chwilę przed szybą drogiego, świetnie prosperującego spa dla psów. Jedna z młodych dziewczyn przystanęła na chwilę, uniosła kąciki ust i pomachała mi. Szczeknęłam radośnie i udałam się w dalszą drogę z moim towarzyszem.
Było południe i zaczynało mi burczeć w brzuchu. Spoglądając na Loser'a nie mogłam rozpoznać, czy on także odczuwa głód. Postanowiłam więc zapytać.
- Emm, jesteś może głodny? Jeżeli tak, to znam całkiem ciekawe miejsce nieopodal znanej restauracji - zaproponowałam.

<Loser?>