środa, 16 kwietnia 2014

Od Lawliet C.D. Golden Leaf'a

- Czyś ty już kompletnie oszalał?! Martwiłam się, że coś ci się stało - powiedziałam, łapiąc nerwowo powietrze. Podpłynęłam do brzegu i wypełzłam na niego leniwie, po czym otrzepałam się z wody. Golden natomiast wciąż zażywał przyjemnej kąpieli.
Ułożona na miękkiej trawie, suszyłam się w słońcu i rozmyślałam… teoretycznie o wszystkim. O tym jak kamyki przesuwają się w wodzie pod naporem nurtu, o tym jak liście szeleszczą zachęcane przez lekkie podmuchy wiatru. Wszystko wydawało się w tamtej chwili takie proste, błahe. W rzeczywistości, każda rzecz jest milion razy bardziej skomplikowana, a życie wymaga stałych poświęceń i podejmowania trudnych decyzji.
Na kamyku obok mnie przysiadł niewielki, kolorowy ptaszek. O ile mnie wzrok nie mylił, była to sikorka bogatka. Zaczęła energicznie rozłupywać na nim niewielkie ziarenko, lecz te stale uciekało jej spod dzioba. Nie było to specjalnie interesujące, ale nie mając nic innego do robienia, zaczęłam przyglądać się puchatemu stworzonku.
- Aż tak ciekawi się to ptaszysko? - parsknął Leaf, po czym szczeknął, odganiając ptaka. Pokręciłam łbem i przewróciłam się na bok. - Jeżeli dobrze pamiętam, jeszcze jakieś trzy godziny temu siedziałaś w fontannie i narzekałaś, że poparzyło cię słońce. Teraz jakby nigdy nic opalasz się i nie wyglądasz, jakbyś odczuwała jakikolwiek ból. Coś mi tu nie gra…
- Ech, nigdy nie zrozumiesz nas, kobiet - westchnęłam. - Skoro nic mnie już nie boli, to mam prawo chociażby wysuszyć sierść. Tak właściwie chodźmy coś zjeść. Głodna jestem.

<Golden Leaf? Przepraszam, że tak długo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz