wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Syberii C.D. Loser'a

Gdy ukradkiem przeciskałam się przez wąską szczelinę w płocie, Georgia właśnie kłóciła się z jakimś kupcem przez telefon. Słyszałam coś o „niedorzecznych ofertach”, „głupstwach” i innych tego typu rzeczach.
Nie uszłam daleko, gdy usłyszałam za sobą ciche stukanie pazurów o chodnik. Nim zdążyłam się obrócić, usłyszałam radosne „Cześć”.
Owczarek przedstawił mi się jako Loser, spytał o mój pobyt w Beverly Hills i inne, dość podstawowe sprawy. Potem sama zaproponowałam mu oprowadzenie po najważniejszych miejscach, a skoro pies nie oponował, od razu zabraliśmy się do zwiedzania.
- Czyli powiadasz, że trochę już tutaj mieszkasz? - zaczął po chwili ciszy.
- Dość długo, ale baaardzo, ale to bardzo rzadko bywam w bardziej zatłoczonych miejscach, na przykład w centrum - odparłam. - Zazwyczaj spaceruję po przedmieściach i okolicznych, oddalonych od zgiełku parkach. Nie lubię, gdy masa ludzi patrzy się na moją szyję, wertując, czy posiadam obrożę.
- Czyli masz właściciela? - mruknął.
- Owszem, mam. Moim zdaniem, nawet najlepszego pod słońcem. Można powiedzieć, że Georgia należy do elity posiadaczy własnych firm, w związku z czym nie mogę narzekać na niedostatek - uśmiechnęłam się, a Loser odwzajemnił gest.
Zatrzymałam się na chwilę przed szybą drogiego, świetnie prosperującego spa dla psów. Jedna z młodych dziewczyn przystanęła na chwilę, uniosła kąciki ust i pomachała mi. Szczeknęłam radośnie i udałam się w dalszą drogę z moim towarzyszem.
Było południe i zaczynało mi burczeć w brzuchu. Spoglądając na Loser'a nie mogłam rozpoznać, czy on także odczuwa głód. Postanowiłam więc zapytać.
- Emm, jesteś może głodny? Jeżeli tak, to znam całkiem ciekawe miejsce nieopodal znanej restauracji - zaproponowałam.

<Loser?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz